Sunday, 26 September 2010

WYPATRUJE SLONCA W FUTRZE

Wyglada na to ze sloneczko w koncu powiedzialo dosc, spakowalo walizki i zwawym truchtem opuscilo wyspe. Jego miejsce czym predzej zajela slota, szaro bure niskie chmury i niemile wiatrzysko. Az sie nosa z domu wystawiac nie chce. Mam jeszcze cicha nadzieje na indian summer, ale patrzac za okno jakos marnie to wyglada. Dobrze, ze czeka mnie jeszcze w tym roku grzanie tylka pod palma i radosne oczekiwanie na ten upragniony moment pozwala mi jakos lagodniej zniesc otaczajaca mnie szaro-bura rzeczywistosc. Za niecaly miesiac bede sie wylegowac na plazy, smazyc tluszcz w tropikalnym sloncu i popijac kolorowe drinki z parasolka. Gran Canario przybywam :) Tymczasem, stosownie do pogody wygrzebalam z szafy dzisiejszy zestaw, ktory oprocz funkcji praktycznych czyli grzania tylka ma rowniez spelniac warunki estetyczne czyli cieszyc oko udana mieszanka obecnych trendow. Tak wiec pojawia sie ciepla futrzana kamizelka w akompaniamencie botkow i torebki z fredzelkami, okraszona lesna sowa, ktora dopelnia jesiennej calosci. Kamizelka budzi zdecydowane emocje, bo wczoraj w sklepie zaczepiel mnie jakis facet pytajac czemu nie ogolilam klaty :) Z funkcji praktycznych zestaw wywiazal sie znakomicie, czekam zatem na wasze opinie co do funkcji estetycznych.






Sunday, 12 September 2010

JESIENNE PRZYGODY KAMCIATKA

Dzisiejsza stylizacje postanowilam umiescic w typowo jesiennej stylistyce tak wiec udalam sie z moim fotografem do pobliskiego lasku, aby powyginac sie trosze w moich nowych ciuszkach wsrod mchu, grzybow i kolorowych lisci. Jako ze spodziewalam sie atmosfery intymnosci zaszalalam z bizuteria, ktorej na zdjeciach nota bene nie widac, ale musicie mi uwierzyc na slowo ze byla oraz kozaczkami na obcasie. Po przybyciu na miejsce okazalo sie niestety ze pobliski las jest oblegany szturmem przez wszystkich okolicznych emigrantow z Europy wschodniej, ktorzy zacheceni niedawnymi opadami i sloneczna pogoda postanowili wybrac sie na grzyby. I tak oto wyginalam sie preznie przed obiektywem, a zza drzewa podgladal mnie jakis Wania szeleszczac dosadnie reklamowka pelna dorodnych podgrzybkow. Zdecydowanie utrudnialo to skupienie sie na sesji, stad dzis fotek niewiele. W drodze powrotnej okazalo sie ze grzybow jest tyle i sa tak ogromne ze prawie sie o nie potykalismy, wiec dzis czeka nas grzybowa uczta na kolacje. Co do outfitu przedstawiam Wam moje bolerko w kolorze kawy z mlekiem, z ktorym bardzo przypadlismy sobie do gustu. Sadzac po intensywnym szelescie reklamowki mysle ze Wani tez sie podobalo i gdyby nie obecnosc fotografa to moze nawet padlyby jakies niemoralne
propozycje. Jestem niekwestionowana gwiazda dzisiejszego grzybobrania :)






Friday, 3 September 2010

OFF

Juz prawie zapomnialam jak dobrze jest miec wolne: gnic w wyrku do ktorej tylko dusza zapragnie, delektowac sie poranna kawka bez cisnienia ze spoznie sie do biura, smigac na shoppingi w tygodniu bez koniecznosci przeciskania sie przez tlumy i korzystajac z ostatnich letnich obnizek, nadrabiac zaleglosci towarzyskie i uczestniczyc w wycieczkach krajoznawczych zakonczonych oberwaniem chmury i ukaszeniem osy. Z pozytecznych rzeczy udalo mi sie zarejestrowac u lokalnego GP, z zamiarem czego nosilam sie juz od dobrych kilku miesiecy no i wyslalam aplikacje na prawo jazdy, wiec niebawem strzezcie sie wszyscy mieszkancy Essex, bo niewatpliwie bede jednym z wiekszych postrachow drog w okolicy. Postanowilam wykorzystac moje wolne dni bardzo aktywnie i obiecalam sobie calkowoity detoks od komputera, co jak widzicie nie dziala - szafiarstwo jest highly addictive i nie mozna sie od niego tak po prostu uwolnic. Jak sie okazalo zostalam nominowana przez Tare do zabawy w wkrecanie czyli internetowy ekshibicjonizm w postaci 10 rzeczy ktore sie lubi. A wiec do dziela:
1. Lubie ciuchy, zakupy, przebieranki, pozowanie do zdjec i wrzucanie tego calego balaganu na bloga, co jest chyba zboczeniem zawodowym z mlodosci kiedy to zabawialam sie w modelkowanie.
2. Lubie podroze, zarowno te dalekie, jak i te calkiem bliskie, spontaniczne. Namacalnie poznawac kulture, obyczaje, kuchnie z roznych zakatkow swiata. Mysle ze w poprzednim wcieleniu bylam podroznikiem - archeologiem.
3. Uwielbiam eksperymentowac w kuchni, inspirujac sie programami kulinarnymi. Wychodzi mi to z roznym skutkiem, czasem wyczrowuje absolutne przeboje kuchenne, a czasem niestety wrecz przeciwnie
4. Lubie i podziwiam narzedzie jakim jest internet, choc przeraza mnie sila z jaka uzaleznia
5. Lubie swoja prace, choc skutecznie obrzydza mi ja moj szef, za ktorym nie przepadam
6. Lubie literature science-fiction, reportaze o zjawiskach paranormalnych, programy o kosmosie, fascynuje mnie ezoteryka, medytacje i hipnoza
7. Lubie spedzac wolny czas z moimi przyjaciolmi, co z racji odleglosci nie zdaza sie zbyt czesto
8. Lubie nocne, spontaniczne wypady do Londynu. Kocham to miasto za klimat, choc nie moglabym w nim mieszkac
9. Uwielbiam muzyke, nie wyobrazam sobie bez niej zycia
10. Lubie Was za to ze jestescie i odwiedzacie mojego bloga :)
A oto 10 blogow ktore nominuje do zabawy:
http://bogoosha.blogspot.com/
http://jasmiraflower.blogspot.com/
http://stylewaves.blogspot.com/
http://polablogzone.blogspot.com/
http://stylist-journal.blogspot.com/
http://mssshakespeare.blogspot.com/
http://karolinkacy.blogspot.com/
http://szafanaemigracji.blogspot.com/
http://nosizezero.blogspot.com/
http://z-milosci-do-zakupow.blogspot.com/

A na fotkach tuniczka z NewLooka, wyszperana na wyprzedazy, moje nowe jesienne kozaczki rowniez z NewLooka, chusta w jesiennych kolorach, tu sluzaca za turban chowajacy moje tluste wlosy zakupiona w Peacocksie, okulary przywiezione z Rodos i dobrze juz znana wszystkim kurteczka




Sunday, 22 August 2010

MODA, PODROZE I DOBRA KUCHNIA

Nareszcie wszystko zaczelo sie ukladac. Pozytywny stan jak z tytulu poprzedniej notki. W pracy udalo mi sie wywalczyc urlop, w zwiazku z czym rozpoczelismy planowanie wypadu wakacyjnego. Mamy na oku kilka milych, cieplych miejsc, ale nie chce jeszcze mowic o szczegolach zeby nie zapeszyc. W miedzyczasie W wolnych chwilach oddajemy sie eksplorowaniu perel kultury brytyjskiej w postaci zamkow i ogrodow. To zreszta nasza pasja nie od dzisiaj bo w zeszlym roku zjezdzilismy cala anglie w zdloz i w szerz w poszukiwaniu dobrodziejstw kulturowych wyspiarzy. Trzeba przyznac ze maja sie czym pochwalic, chociaz niestety wiekszosc z nich ma marne pojecie o heritage. Kiedy rozmawiam z kolezankami z pracy o tym gdzie bylam i co zwiedzilam w czasie weekendu, one zwykle kiwaja glowa z niedowierzaniem, bo w wielu z tych miejsc nigdy nie byly a o niektorych nawet nigdy nie slyszaly. Shame. Dzis duzo zdjec z jednego z heritage gardens niedaleko nas. Urocze miejsce na spedzenie letniego niedzielnego popoludnia. Oto Capel Manor gardens w Enfield. 20 akrow przepieknych terenow pelnych rzadkich i niespotykanych odmian kwiatow i roslin, wodospady, ruiny zameczku, cudny chinese garden i genialne makiety nowoczesnej zabudowy terenow mieszkalnych. Rewelacyjny relaks - polecam. Moj outfit z przyczyn oczywistych zostal tu zepchniety na plan drugi, pochwale sie tylko nowym bezrekawnikiem z peacocksa, jeansowymi koturnami i naszyjnikiem z wielkim niebieskim kamieniem, ktory dostalam od mojej przyjaciolki. To tyle w temacie mody i podrozy.Co do dobrej kuchni to tak sie zainspirowalam wczoraj programem kulinarnym Nigelli na GoodFood, ze na kolacje wyczarowalam salatke grecka z marynowanymi piersiami z kurczaka i pieczywkiem czosnkowym. Prawda ze wyglada apetycznie?
















Sunday, 15 August 2010

Wednesday, 14 July 2010

LLANDUDNO

Wieki cale mnie tu nie bylo co jest niestety w glownej mierze nastepstwem tego, o czym pisalam w poprzedniej notce, czyli calkowitej i absolutnej przewadze zycia zawodowego nad osobistym. Jako ze moje baterie byly na calkowitym wykonczeniu postanowilam je troche naladowac rozkoszujac sie dlugim weekendem w Llandudno. Urokliwa miescinka w polnocnej Walii, czarodziejskie miejsce w ktorym powstala ulubiona ksiazka mojego dziecinstwa "Alicja w kranie czarow".To byla moja pierwsza wizyta w Walii i musze przyznac, ze jestem pod wielkim wrazeniem. Przejezdzajac przez Manchester myslalam cieplo o moich kolezankach szafiarkach: Ewelce, Bogooshce i El_Martinie. Moze kiedys wybiare sie do samego Manchesteru to bedziemy mialy okazje sie spotkac. A teraz nie bede sie juz rozpisywac, zostawiam was sam na sam z Walijskimi widokami i soba w odslonach casual.

As I already mentioned in my previous post I have been so dominated by my professional life lately that I nearly forgot what it means to enjoy life. As I was flashing low battery I had no choice other than take few days off and shoot away anywhere nice. This place was Llandudno, a beautiful and misterious town in North Wales, that inspired Lewis Carrol to write "Alice in wonderland" - the favourite book of my childhood. It was my first time in Wales and I must say I'm impressed. As I was passing Manchester I thought about my fashion blogging friends: Ewelka, Bogooshka and El_Martina. I hope we will have a chance to meet to exchange our fashion blogging experiences. Now I leave you face to face with Wales sights and my casual holiday outfits.














Sunday, 20 June 2010

LIVING IN A WORK DOMINATED ENVIRONMENT

Praca zdominowala mnie stuprocentowo, stad moja wirtualna nieobecnosc. Moja kolezanka z dzialu wybyla na urlop macierzynski i teraz sama dzwigam na swoich barkach ciezar obowiazkow i odpowiedzialnosci. W normalnych warunkach kazdy szef o zdrowych zmyslach dalby mi kogos do pomocy, ale nie moj szef, ktory po pierwsze primo wybitna jasnoscia umyslu sie nie wyroznia, a poza tym ma przeciez tytana pracy z Polski wiec szybko przekalkulowal ze zatrudnianie nowej osoby mu sie po prostu nie oplaca. Tak wiec dwoje sie i troje zeby podolac obowiazkom, tlumaczac sobie w duchu, ze jakos przezyje te pol roku. Jako ze zakupy rowniez zeszly w tej chwili na drugi plan, stad w dzisiejszym zestawie tylko jeden nowy element - tunika z Matalana. Weszlam tam zupelnie przypadkowo i musze powiedziec ze bardzo pozytywnie zaskoczyla mnie letnia kolekcja. Az dziw, bo zwykle niczym wybitnym Matalan mnie zaskoczyc nie potrafi, a tu prosze. Reszta to lupy ubiegloroczne, tudziez upchane w czelusciach szafy perelki jak chocby ta cyklistowka, ktora niegdys byla moja ulubiona kurteczka i nosilam ja niezmiennie do wszystkiego. Szkoda ze calosc psuje moja zmarnowana twarz, jak widac zmeczenia nie dala rady przykryc nawet gruba tapeta. Zdecydowanie potrzeba mi wolnego. Doktorze, poprosze dwa tygodnie wakacji na recepte :)

I'm entirely dominated by work. That's the reason for my virtual absence. My work collegue is on maternity leave and I have to manage the whole department myself. In normal circumstances any understanding boss would get me an assistant not my boss though as he believes that I can perfectly cope myself. As a responsible and hard working Polish worker I then cope myself believing to survive somehow the next 6 months. As there's no time for shopping either the only new garment today is this Matalan tunic. I only went to Matalan accidentally and it took me by surpise. Their summer collection is lovely. I don't normally consider Matalan on my high street shopping list but obviously it's about time to change it. The rest of my today's outfit is very last year and the jacket is even older. I used to love it and wear it constantly with absolutely everything. Photos perfectly demonstrate my grey, tired face that can't even be hidden under a thick make up. This reminds me that I definitely need a proper holiday. Can any doctor prescribe me 2 weeks holiday please :)

Tunic: Matalan
Leggins, purse: Peacocks
Jacket, leg warmers: New Look
Belt: Atmosphere
Peep toe wedges: Dorothy Perkins